Gwiazda Ritchiego Blackmore’a świeciła na tęczowym niebie

Specjalny wysłannik Suwałki Blues Festival – Christopher Willow The Messenger – przedstawia relację z festiwalu Monsters of Rock 2016 w Niemczech. Gwiazdą dwóch koncertów był legendarny gitarzysta Deep Purple – Ritchie Blackmore, który wraz z nowym wcieleniem swojego Rainbow porwał publiczność do tęczowego nieba.

Relacja z premierowych koncertów reaktywowanego po latach festiwalu Monsters Of Rock – Loreley, Sank Goarshausen, Niemcy, 17 czerwca 2016

Rainbow live 2016 photo Clemens Mitscher

Rainbow, fot. Clemens Mitscher

Wszystkie hotele są już zajęte. Na uliczkach tego pięknego, starego, zamkowego miasteczka zaczynają pojawiać się grupki fanów hard rocka, ubranych stosownie do wydarzenia. To oznaka, że zaczyna się Monster Of Rock Festival. Daje się wyczuć napięcie i ekscytację w związku z wieczornymi koncertami. Nawet Ren przybrał niespodziewanie i płynie bardzo wartko, co według lokalnych mieszkańców nie zdarza się często o tej porze roku. Co 20 minut kursuje prom przewożący fanów hard rocka na drugi brzeg Renu do magicznego, starożytnego miejsca usytuowanego na szycie góry – amfiteatru Loreley Freilichtbune.

Słońce i deszcz na zmianę, przez cały dzień, a efektem tej pokręconej pogody jest pojawiająca co jakiś czas tęcza nad Loreley. Wygląda na to, że również niebiosa promują powrót Ritchiego Blackmore’a z Rainbow.  Moje darmowe wejściówki – dzięki uprzejmości Carole Stevens, manager Ritchiego Blackmore’a – czekają już na mnie w kasie Loreley. Wspaniale! Przez błoto i deszcz dostałem się na teren amfiteatru razem z tłumem pragnącym magicznego heavy rockowego przeżycia.

Zaczęło się od grupy Thin Lizzy – legendarnej irlandzkiej grupy rockowej, założonej przez nieżyjącego już Phila Lynotta – aplauz kołysze całym Loreley, chmury się gromadzą, a grzmot dźwięków utworu „Jailbreak” rozrywa niebo. Thin Lizzy  z członkiem założycielem Scottem Gorhamem (gitara), Damonem Johnsonem (amerykański gitarzysta zespołu Black Star Rider), Darrenem Whartonem (oryginalny klawiszowiec Thin Lizzy wyszukany przez Phila Lynotta w latach 80-tych), Tomem Hamiltonem (basista Aerosmith), Scottem Travisem (perkusista Judas Priest)  i Rickym Warvickiem (absolutnie wspaniały północno-irlandzki frontman, wokalista i gitarzysta), dają czadu jak za dawnych lat. Ich niebywałe brzmienie i głośność oraz piosenki takie jak „Angel Of Death”, „Rosalie”, „The Boys Are Back In Town” i „Black Rose” z „Whiskey In The Jar” na bis sprawiły, że przemoczona publiczność wyschła niemal natychmiast.

Thin Lizzy, fot. Chris Willow

Thin Lizzy, fot. Chris Willow

Krótka przerwa na zmianę sprzętu i na scenie pojawił się rhythm’n’bluesowo-funkowy zespół Manfred’s Mann Earth Band, który zaprezentował światowe przeboje różnych artystów – między innymi cover Bruce’a Springsteena „For You” i przyjemną funky-bluesową wersję przeboju „Davy’s On The Road Again” Johna Simona, dzięki którym publiczność trochę ochłonęła.

Zespół skończył swój występ i nagle scena zaczęła się totalnie zmieniać. Wkroczyli technicy i ludzie z obsługi krzątający się energicznie – to załoga Ritchie Blackmore’s Rainbow na czele z gitarowym technikiem Ritchiego – Jim’em Manngard’em. Wtoczono na scenę ścianę wzmacniaczy ENGL oraz historyczny szpulowiec marki AIWA używany przez Ritchiego do przetwarzania dźwięku i produkcji echa jego gitary. Tłum skanduje na przemian „Rainbow, Rainbow” i „Ritchie Blackmore, Ritchie Blackmore”. Ciemna kurtyna opada i ukazuje się  potężna, skonstruowana z ledowych modułów, okraszona gęsto obrotowymi reflektorami tęcza. Cały zestaw jest sterowany automatycznie. Wybuch świateł i kłęby suchego dymu wraz z pierwszymi nutami „Highway Star” – dawnego przeboju pierwszej grupy Ritchiego Blackmore’a, Deep Purple, rozpoczynają dynamiczny występ Rainbow. Blackmore odpalił rakietę o nazwie Rainbow przy pomocy swojej ulubionej kremowej gitary marki Stratocaster, której brzmienie przenosi do późnych lat siedemdziesiątych – okresu najlepszego brzmienia gitary mistrza. Z tą różnicą, że teraz nowe rozwiązania dynamiczne i głębokości dźwięku nadają współczesną, charyzmatyczną definicję kolejnym akordom.

R. Blackmore, fot. Clemens Mitscher

R. Blackmore, fot. Clemens Mitscher

Reszta zespołu jest równie unikalna. Bob Nouveau (prawdziwe nazwisko Curiano) – na basie, Jens Johansson z metalowej grupy Stratovarius – klawisze, David Keith – perkusja, Christina Lynn Skleros i Candice Night, także (jak Nouveau i Keith) z Blackmore’s Night – chórki oraz nadzwyczajny, wspaniały, o potężnym głosie, nikomu wcześniej nieznany wokalista Ronnie Romero z metalowej południowo-amerykańskiej grupy Lords Of Black.

Rainbow kontynuuje koncert utworem „Spotlight Kid” – openerem z lat osiemdziesiątych z czasów Joego Lynna Turnera, w którym Blackmore popisuje się melodyjną solówką. Każdy płonie z ekscytacji, kiedy Ronnie Romero zapowiada bluesowo-rockową piosenkę z repertuaru Deep Purple zatytułowaną „Mistreated”.

Zespół brzmi bardzo spójnie, sekcja rytmiczna perfekcyjnie, mogę tylko ponarzekać na zbyt małą głośności, jeżeli chodzi o organy i gitarę, ale solówka jest nieprawdopodobnie dobra, przestrzenie między nutami dodają niebywałej magii. Wolna część partii gitarowej jest wprost nie z tej ziemi. 71-letni Blackmore poradził sobie wyśmienicie.

Następna piosenka to hit z czasów Grahama Bonneta, całkiem odpowiedni numer do śpiewania razem z zespołem, czyli „Since You Been Gone”. Po tym utworze Ronnie Romero krzyczy: „Ronnie James Dio jest Człowiekiem Na Srebrnej Górze”. I śpiewa „Man On The Silver Mountain”, dedykując tę piosenkę legendarnemu zmarłemu wokaliście Rainbow – Ronniemu Jamesowi Dio. Następnie grupa wykonuje „Difficult To Cure” – instrumentalną wersję IX symfonii Beethovena, z wyjątkowo zagraną za pomocą  stalowej nakładki i rozbudowaną solówką Ritchiego.

Kiedy Ronnie Romero kończy przedstawiać członków grupy, Ritchie Blackmore niespodziewanie przejmuje mikrofon. „Nie mówię przeważnie na scenie zbyt dużo, ale teraz chcę przedstawić naszego niebywałego wokalistę Ronnie’go Romero!” i mówiąc to uśmiecha się serdecznie do publiki, która odpowiada wielkim aplauzem. Następnie Rainbow wykonuje kolejne wielkie przeboje Deep Purple.

„Perfect Strangers” i „Child In Time” – które jest zaśpiewane z o wiele większą swobodą, ekspresją i wiarą niż wersje wykonywane na żywo przez obecny skład Deep Purple, gdzie zdecydowanie brakuje nietuzinkowości i kompozytorskich umiejętności Ritchie’go Blackmore’a.  Młody, silny głos Ronniego Romero wspomagany wysokim ‚C’ przez Christinę Lynn Skleros w trakcie wokalizy z „Child In Time” powala z nóg. Utwory „Long Live Rock’n’Roll” i „Stargazer” zagrane raczej wolniej niż w wersjach koncertowych z lat 70-tych, ale z wielką dozą wyczucia, swobody i dramatyzmu wraz z akompaniamentem publiczności dają wrażenie płynięcia po tęczy w magicznym królestwie człowieka w czerni.

„Black Night” i „Smoke On The Water” z ujmującymi solówkami Ritchiego Blackmore’a i baśniowymi pokazami fajerwerków kończą muzyczny dzień.

Pomimo deszczu tłum jest rozpalony do czerwoności, a powrotna droga do domu w błocie i deszczu wraz z historycznym koncertem Rainbow Ritchie’go Blackmore’a, który nie był obecny na światowych hardrockowych scenach przez prawie 20 lat, na długo pozostaną w pamięci fanów „tęczowego” mistrza.

Christopher Willow – The Messenger

Top